Mercure Warszawa Grand
Wstęp
Tym razem papuga wybrała się znowu na wycieczkę do Warszawy. Celem tej wycieczki – oprócz oczywiście zwiedzania – był Mercure Warszawa Grand. Wybór hotelu był dla mnie dosyć oczywisty. Zaplanowałem bowiem już dawno, że zajrzę w to historyczne miejsce. Socrealizm może się podobać lub nie. Na mnie osobiście jednak robi niezmiennie duże wrażenie. Ten hotel – mimo nowoczesnego wyposażenia – w każdym miejscu przypomina czym był w zamyśle. To tutaj wszak mieli zatrzymywać się zacni goście odwiedzający pobliskie ministerstwa. Po remoncie przeprowadzonych w latach 2007 do 2009 nabrał obecnego kształtu. Niesamowitym atutem hotelu jest to, że jest niby w centrum miasta ale jednocześnie w ciszy.
Dojazd i zameldowanie
Do Warszawy oczywiście wybrałem się pociągiem. Skorzystałem z oferty premium PKP Intercity. Tym razem się nie zawiodłem. Podróż przebiegła w nad wyraz miłej atmosferze i punktualnie znalazłem się w Warszawie. Po dotarciu do recepcji mogłem się śmiało zameldować bez większych problemów.
Recepcja i lobby
Muszę przyznać, że robią wrażenie swoim ogromem. Fantastycznie urządzone, czyste i świetnie oświetlone. Podobnie jak w Ibis Budapest City, funkcje się wzajemnie przenikają i uzupełniają. Także i tutaj jednocześnie można zarówno odpocząć, załatwić sprawę w recepcji jak i od razu czegoś zimnego się napić. Po raz kolejny byłem pod wrażeniem.
Pokój
Jednym słowem – fantastycznie – wszystko w jak najlepszym gatunku. Wystrój nieco nawiązuje to początków PRL. W szczególności zwracają uwagę naniesione na ścianach kontury samochodów z epoki. Co dla mnie niezwykle ważne, pokój niesamowicie dobrze wytłumiony. Brak hałasu z zewnątrz pozwala odpocząć po trudach wędrówek po mieście.
Serwis
Widać, że cały hotel jest zadbany. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Obsługa jest naprawdę bardzo dyskretna i nie rzuca się w oczy. Naprawdę chciałbym do czegoś się przyczepić, ale absolutnie nie mogę. Naprawdę warto ten hotel polecić każdemu.
Wędrówka po Warszawie
Aby w pełni odkryć uroki tego miasta ruszyłem w trasę raniutko, skoro świt. Wówczas nie ma jeszcze tłumów i wszystko pięknie daje się ująć. Słowa nie są w stanie opisać tego co obraz, zatem przedstawiam galerię tego, co udało mi się złapać.